Mówi się, że zemsta jest ślepa. Oczami snajpera wpatruje się w drugiego. Z najmniejszymi szczegółami rejestruje jego poczynania. Niemniej zemsta jest bronią obosieczną – dosięga też mściciela. Zamyka go w pułapce przeszłości, w pozycji ofiary. Doraźnie kojąc, tak naprawdę przenika duszę niczym rak.
Na mścicieli patrzymy zazwyczaj ze strachem, z odrazą albo przynajmniej z niesmakiem. Dystansujemy się wobec nich, jakby przylecieli na ziemię z odległej planety. Nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. Twierdzimy, że język odwetu, rewanżu jest nam obcy. Zapewniamy, że brzydzi nas odpłacanie pięknym za nadobne. Ale pragnienie zemsty nie tak łatwo zbagatelizować. To uczucie stare jak świat, jedno z najsilniejszych, jakie zna człowiek. Jego moc można porównać do broni o największej sile rażenia. Niektórzy twierdzą, że pragnienie zemsty jest wpisane w naturę ludzką, zostało w nas wyrzeźbione przez dobór naturalny. Odczuwamy je, ponieważ przydawało się ono naszym przodkom w odległych czasach. Zemsta była metodą rozwiązywania problemów: po pierwsze zapobiegała ponownemu skrzywdzeniu, po drugie ten, kto ją wymierzył, zyskiwał reputacją osoby, z którą nie warto zadzierać. A po trzecie, co może wydać się paradoksalne, zemsta od początku ludzkości prowokowała współpracę – kiedy grupa wspólnie planowała, jak ukarać tego, kto skrzywdził członka ich społeczności.
Trzeba jednak zadać sobie pytanie, jak kiełkują ziarna zemsty. Gruntem pod nią są złość, wściekłość, poczucie niesprawiedliwości, bezsilności. Często łapiemy się na tym, że mamy komuś za złe to, że jemu powodzi się lepiej, że coś przyszło mu łatwiej niż nam. Czy to skaza na ludzkiej kondycji? Nie. To połączenie zawiści z biernością, nieumiejętnością zmiany przekonania o niesprawiedliwym losie w aktywność, umiejętność osiągania celów
Wiele osób jest owładniętych poczuciem krzywdy, niesprawiedliwości, które skutkuje pragnieniem zemsty za wszelką cenę na kimkolwiek. Krzykliwie domagają się oni sprawiedliwości, choć sami uchylają się od odpowiedzialności za siebie i innych. Odwet, zemsta poszukiwanie winy stają się wówczas działaniem zastępczym – aby zapomnieć, osłabić świadomość, że ja sam również jestem odpowiedzialny za to, co myślę, mówię i robię w życiu. Daniel rozumiał tę strategię, ale zdecydowanie ją odrzucał. Nie chciał, aby zło w nim pracowało. Zdawał sobie sprawę z niszczycielskiego i złudnego charakteru zemsty. Z tego, że napędza ona i rozszerza zgubne kręgi zła i przemocy.
Nigdy nie mogłem pojąć, skąd wzięło się przekonanie, iż zemsta jest rozkoszą bogów. Bogowie kojarzą mi się bowiem z siłą i dostojeństwem, zemsta zaś ze słabością, bezsilnością oraz tchórzostwem. Byłbym nawet skłonny powiedzieć, że zemsta jest swoistym aktem ludzi pozbawionych argumentów czy zdolności koncyliacyjnych. Współczesna kinematografia usiłuje nam wmówić, że to silni, odważni i godni zachwytu mściciele przywracają sprawiedliwy kształt świata. W rzeczywistości zemsta jest rozkoszą nie bogów, ale osób zalęknionych. Motywacja do zemsty to mieszanina rywalizacji i bezsilności. To pragnienie bycia górą, nawet jeśli brak po temu przesłanek. To brak narzędzi pozwalających zdobyć szacunek, umiejętności przekonywania innych. Towarzyszy temu wszystkiemu pogarda dla innych sposobów myślenia i działania. Akty zemsty bywają uzasadniane wzniosłymi ideologiami – jedną z najczęściej przywoływanych jest honor. Osobisty, rodzinny, narodowy itd. Rzecz znamienna, że uszczerbki na honorze ponoszą najczęściej ludzie słabi.
Zemsta to zawsze akt destrukcyjny. Z założenia ma spowodować szkody lub straty. Poczucie zwycięstwa, które daje, jest tylko chwilowe – i złudne.
ks. Łukasz Piórkowski
Polecamy: