Każdy przypadek depresji jest inny. Można powiedzieć, że istnieje tyle jej rodzajów, ilu jest chorych. Ale pewne objawy tej choroby są charakterystyczne. Opisujemy dwa z nich: przygnębienie i niezdolność do cieszenia się życiem.
Przygnębienie
Oprócz utraty zdolności do cieszenia się jedną z głównych cech depresji jest obniżenie nastroju, dlatego przypadłość tę określa się jako „chorobliwe przygnębienie”. Osoba nią dotknięta prawdopodobnie nie będzie używać słowa „przygnębienie”, raczej opisze swój stan obrazowo, np. „czuję się paskudnie”, „siedzę w jakiejś głębokiej czeluści”, „wszystko jest pokryte szarą mgłą”, „jest ciemno, jak gdyby ktoś przykrył mnie grubym kocem” albo „nie mogę odnaleźć drogi do światła i radości”.
Przygnębienie nie musi wyglądać tak samo każdego dnia. W większości przypadków depresja bardziej daje się we znaki w godzinach rannych niż wieczorem. Człowiek w depresji ma codziennie wielki problem z rozpoczęciem dnia; najchętniej naciągnąłby kołdrę na uszy i leżał dalej.
Heino, gwiazdor niemieckiej muzyki ludowej, który zapadł na depresję w wieku 68 lat, tak opisuje swoje przeżycia:
Psychicznie byłem wtedy na samym dnie. Nic mnie nie cieszyło. Gdy tylko rano wstałem z łóżka, zaraz miałem ochotę położyć się z powrotem (Heino 2008).
Czasami bywa jednak dokładnie na odwrót: ktoś rano czuje się lepiej, a w ciągu dnia jego nastrój stopniowo się obniża.
Zapewne zadajesz sobie pytanie, jak czuje się Twój chory na depresję bliski. A może nie musisz się nad tym zastanawiać, gdyż słowo „depresja” automatycznie kojarzy Ci się z jakimś trudnym okresem Twojego własnego życia i potrafisz wywnioskować, co przeżywa bliska Ci osoba. Jeśli jednak byłeś wówczas przybity wskutek jakiegoś smutnego wydarzenia, oznacza to, że przeżywałeś okres żałoby, Twoja reakcja była więc normalna i nie miała nic wspólnego z depresją.
Przygnębienia wywołanego depresją nie można porównać ze smutkiem żałoby ani z ponurą irytacją, która przydarza się każdemu z nas. Osoba w ciężkiej depresji doświadcza przede wszystkim pustki. Kiedy zapytałem jednego z moich pacjentów cierpiących na depresję, co czuje, powiedział: „Jeśli czujesz się przygnębiony z jakiegoś powodu, jest to okropne. Ale przynajmniej jeszcze cokolwiek czujesz. W (ciężkiej) depresji nie czujesz już nic i to jest o wiele gorsze. To tak, jakby ktoś postawił szklaną ścianę pomiędzy mną i moimi uczuciami”. Minęło trochę czasu, zanim zrozumiałem, co miał na myśli. Pojąłem to – przynajmniej z grubsza – gdy przypomniałem sobie wydarzenie z dość odległej przeszłości.
Mając 27 lat, zakochałem się w Nelleke, o sześć lat ode mnie młodszej studentce filologii niderlandzkiej. Została moją dziewczyną, ale niestety dwa miesiące później przeniosła się z Nijmegen, gdzie mieszkałem, do Amsterdamu. „To miasto bardziej mi odpowiada, więcej się tam dzieje” – wyjaśniła Nelleke. Od tamtej pory nasz związek miał charakter weekendowy. Kiedy spotykaliśmy się w piątek lub sobotę, czułem się, jakbym był dla niej kimś obcym, tak onieśmielona była początkowo w mojej obecności. Dopiero po dłuższym kontakcie fizycznym (tzn. po stosunku seksualnym) Nelleke odzyskiwała swobodę i dobre samopoczucie. Te nawroty widocznego skrępowania przypisywałem jej nieśmiałości oraz temu, że – prawdopodobnie z powodu sporej różnicy wieku – patrzyła na mnie z pewnym podziwem. „Umiesz o wiele więcej niż ja” – mówiła od czasu do czasu. Z tego też powodu po roku Nelleke zerwała ze mną (poinformowała mnie o tym w liście składającym się z ośmiu linijek, była zbyt zakłopotana, żeby powiedzieć mi to osobiście). Kilka tygodni wcześniej wyznała mi rzecz, której nie zrozumiałem i którą się wówczas niespecjalnie przejąłem: kiedy pewnego wieczoru zapytałem ją o małe czerwone plamki, których miała sporo po wewnętrznej stronie lewej ręki, powiedziała, że były to oparzenia. „Zanim Cię poznałam, bywały okresy, kiedy przypalałam się papierosami”. Na moje pytanie, dlaczego to robiła, odpowiedziała: „Żeby cokolwiek poczuć”.
Sens tego zdania zrozumiałem dopiero wiele lat później, gdy jeden z pacjentów w depresji opowiadał mi o „szklanej ścianie”, jaka oddzielała go od jego własnych uczuć. Nelleke, zanim ją poznałem, cierpiała na depresję. Ale nawet wtedy, kiedy została moją dziewczyną, nie doszła jeszcze całkiem do siebie i nie odzyskała rzeczywistego kontaktu ze światem swoich uczuć. Stąd brało się powracające co tydzień uczucie dyskomfortu pomiędzy nami.
Niezdolność do cieszenia się życiem
Wyobraź sobie, że spełnia się Twoje największe pragnienie, marzenie, które żywiłeś od dawna, a Ty nie czujesz ani iskierki radości, co więcej: jest Ci to zupełnie obojętne.
Zachęcam do przeprowadzenia tego eksperymentu myślowego. Pomaga on w zrozumieniu ważnego aspektu czy też objawu depresji: niezdolności do cieszenia się z czegokolwiek. Nawet rzeczy, które kiedyś sprawiały komuś radość – jasny, słoneczny dzień, ciekawe spotkanie, gorący prysznic, figiel spłatany przez dziecko – u tej samej osoby będącej w depresji nie wywołują żadnej emocji. To tak, jakby jej serce było skute lodem.
Gdy ktoś nie potrafi z niczego czerpać przyjemności, nie jest też zdolny do cieszenia się życiem. Staje się pozbawiony jakichkolwiek pragnień. Wprawdzie nadal oddycha, je i śpi, ale jego życie tkwi w martwym punkcie. Aby dać innym do zrozumienia, co czuje, może używać zwrotów takich jak: „nie mam już na nic ochoty”, „do wszystkiego muszę się zmuszać”, „nic nie przychodzi mi samo z siebie”, „jestem jak robot: robię różne rzeczy, ale nic przy tym nie czuję”, „cały czas jestem znudzony”, „kiedyś wychodziłem do pracy, pogwizdując, teraz za razem każdym jest to dla mnie wewnętrzna walka”, „nie potrafię się już śmiać, nic mnie nie bawi”. Kibic, który zawsze chodził na wszystkie mecze swojej drużyny, nagle przestaje, bo piłka nożna „nic już dla niego nie znaczy”. Dziewczyna, która co tydzień chodziła na balet czy dyskotekę, mówi natomiast, że woli zostać w domu, bo jej hobby, już jej „nie interesuje”. Kobieta, która cały wolny czas spędzała na czytaniu i z entuzjazmem uczestniczyła w comiesięcznych spotkaniach swojego klubu czytelniczego, przestaje czytać i raz po raz odwołuje spotkania koła, bo „nie już ma głowy do czytania”.
(Wkrótce omówimy kolejne objawy)
Huub Buijssen
Polecamy: